12 misja polegała na wyszukaniu jakiegoś specyfiku do jedzenia i zjedzeniu go. gdzie tutaj tkwi haczyk? Otóż, ów smakołyk musi być naszym ulubionym, na którego myśl zbiera się na wymioty.
Jako że od najmłodszych lat stroniłem od wszelkich szpinako-podobnych potraw, toteż padło na zielone ;-)
Nie poszedłem do restauracji, bo tam podano by mi potrawę przyprawioną i zapewne nie tak niesmaczną niż w samodzielnym wykonaniu. Zdecydowałem się na samodzielną kuchnię i przyznam, że dałem radę.
Lekko kwaśna mina, ale i uśmiech, że kolejna misja zaliczona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz